Prognozy na 2012 dla deweloperów okazały się zbyt optymistyczne
Deweloperzy są mocno rozczarowani zeszłoroczną sprzedażą, jednak liczba nowych inwestycji nie spada.
Zeszły rok był dla deweloperów bardzo trudny. Spowolniła cała gospodarka łącznie z rynkiem pracy, spadła dostępność kredytów, stopniowo wygaszany był program Rodzina na Swoim, a stopy procentowe utrzymywały się na wysokim poziomie. Mimo to deweloperzy nie zaniechali rozpoczynania nowych projektów, więc klient mógł w ofercie przebierać. Optymizm na początku zeszłego roku był duży, ale już w wakacje szefowie spółek deweloperskich zaczęli rewidować oczekiwania.
Źródło: https://www.pb.pl/
W artykule Małgorzaty Lachowicz-Jachim jest fragment, który brzmi bardzo znajomo: „Szokujące jest porównanie cen czynszów do zarobków. W 2001 roku średnia cena domu wynosiła 121 769 funtów, roczna pensja – 16 557 funtów (dane: National Housing Federation). Teraz, ponad dziesięć lat później, średnia cena domu wzrosła aż o 94 proc., do 236 518, gdy w tym czasie przeciętne wynagrodzenie – zaledwie o 29proc., do 21 330 (dane: National Housing Federation). W 2001 r. na wkład własny pracowało się przeciętnie 9 miesięcy, a teraz – już trzy lata, wynika z danych NHF. Ceny czynszu wzrosły najszybciej w Londynie i w bogatym regionie South East. Średni czynsz w brytyjskiej stolicy to teraz 1 057 funtów miesięcznie”.Czy za kilka miesięcy z podobnym zjawiskiem możemy mieć do czynienia także w niektórych największych aglomeracjach w naszym kraju? Na razie nic na to nie wskazuje. Liczę jednak, że rząd szybko zliberalizuje rynek wynajmu , bo dzięki temu firmy deweloperskie mogłyby wynająć tysiące mieszkań, zamiast trzymać je puste z powodu braku chętnych. Ktoś powie, niech deweloperzy opuszczą ceny, to chętni się znajdą. Problem w tym, że w sytuacji niepewności gospodarczej (ryzyka utraty pracy) zaciąganie długoterminowych zobowiązań kredytowych przez młodych ludzi nie jest dobrym pomysłem.