54 tys. nowych mieszkań w największych miastach

54 tys. nowych mieszkań w największych miastach

Jak informuje Kazimierz Kirejczyk z firmy Reas w Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu, Trójmieście i Łodzi jest ponad 54 tys. mieszkań na sprzedaż. Analitycy prognozują, że liczba niesprzedanych lokali będzie rosła.

Kupując mieszkanie trzeba zwracać uwagę na to, ile lokali w bloku zostało już sprzedanych. Zdarza się, że firma, która sprzedaje jedynie 40 proc. mieszkań po prostu bankrutuje. Eksperci uważają, że bezpieczny jest zakup mieszkania w bloku, gdzie przynajmniej 65 proc. mieszkań jest sprzedanych.

Źródło: www.ekonomia24.pl

Photo by Anaraga (CC-BY)

Tagi:␣
adautorfront

Omnie Marta Kosińska

Zajmuję się analizowaniem wtórnego rynku nieruchomości. Pracę rozpoczęłam w agencjach Public Relations i reklamowych. W 2005 roku brałam udział w tworzeniu i wdrażaniu pierwszego serwisu spółki Szybko.pl - www.szybko.pl, a następnie kolejnych portali wprowadzanych na rynek przez Szybko.pl. Od grudnia 2005 przygotowuję analizy rynku nieruchomości, publikowane cyklicznie jako Raport Szybko.pl, Metrohouse i Expandera.

3 komentarze

  1. 24 stycznia, 2013 11:44

    W jego ocenie ograniczenie programu „MdM” tylko do nowych mieszkań może zadziałać co najwyżej na korzyść deweloperów. Na koniec III kwartału ubiegłego roku w ofercie deweloperów w sześciu największych miastach było 56 tys. lokali, podczas gdy w latach 2008–2010 było to nie więcej niż 40 tys.

  2. 24 stycznia, 2013 10:18

    Zainteresowani nieruchomościami dalej jednak wyszukują najtańszych lokali. W efekcie w marcu średnia cena m kw. mieszkań kupowanych w 7 największych aglomeracjach Polski spadła o ok. 0,2 proc. do 6 894 zł. Może to wynikać z większej świadomości klientów, bardziej racjonalnie wybierających oferty. Ale także z możliwości finansowych, które coraz lepiej, ale jeszcze nie w pełni są wspierane kredytami.

  3. 23 stycznia, 2013 20:54

    Zakładam, że cena nie jest jedynym czynnikiem mającym wpływ na decyzje zakupowe Polaków. Ba, śmiem twierdzić, że w większości przypadków równie ważna jest lokalizacja mieszkania, jego standard i funkcjonalność, a także to, kto je buduje. Chcę przez to powiedzieć, że nie zawsze czekanie na dalszą obniżkę cen ma sens. Oczywiście, nie odważę się wskazać konkretnych przykładów. Sądzę jednak, że pewną wskazówką może być poziom tzw. przedsprzedaży. Jeśli np. budynek ma być oddany do użytku w pierwszej połowie tego roku, a sprzedana została tylko jedna czwarta mieszkań, to oznacza, że nie cieszą się one zbytnim zainteresowaniem. Warto zadać sobie wtedy pytanie, dlaczego? Może cena jest za wysoka, albo deweloper jest mało wiarygodny i ludzie boją się powierzać mu swoje pieniądze w trakcie budowy? Tak czy siak, warto wtedy poczekać. W Reasie twierdzą, że dopiero przy przedsprzedaży większej niż 60 proc., deweloper zaczyna zarabiać. Do tego czasu, co najwyżej jest w stanie obsługiwać zobowiązania kredytowe. Istnieje więc spore prawdopodobieństwo, że gdy zacznie tracić płynność, obniży cenę.Ale możemy też znaleźć interesujące nas mieszkanie w inwestycji, w której niesprzedanych jest np. 10 proc. lokali. Czy wtedy warto czekać aż deweloper obniży ich cenę? Jest to ryzykowne, bo ktoś może nam sprzątnąć to mieszkanie sprzed nosa. Oczywiście, nie można wykluczyć, że ostatnie lokale deweloper sprzeda z bonifikatą.